man using his black DSLR camera

UCIECZKA Z HOLLYWOOD

Czy każdy z ambitniejszych filmowców, którzy zapragnęli produkować filmy na własną rękę, skazany był wcześniej czy później na bankructwo? Czy motywy ekonomiczne socjopsychologiczne zawsze musiały działać w ten sam, fatalistyczny niemal sposób?
Reżyser Rex Ingram (1892-1950) po sukcesie swoich filmów: Czterech jeźdźców Apokalipsy (1921), Romans królewski (1922) i Scaramouche (1923), stał się jednym z najwyżej cenionych realizatorów hollywoodzkich. Nie mógł jednak pogodzić się z tym, że machina produkcyjna wielkich wytwórni przechodzi coraz bardziej na system potokowy, a ingerencje producentów dają się reżyserom we znaki na wszystkich etapach realizacji — od scenariusza do montażu. Skorzystał więc z okazji kręcenia plenerów swego kolejnego filmu Arab (1924) w północnej Afryce, rozejrzał się w sytuacji na europejskim rynku filmowym i postanowił przenieść się do Francji. Rzeźbiarz, esteta, erudyta nie mógł znieść myśli, że po każdym dniu zdjęciowym, w czasie projekcji nakręconych materiałów, będzie musiał wysłuchiwać prostackich uwag Mayera czy choćby bardziej taktownego Thalberga. Już dwa razy stoczył poprzednio walkę o prawo do tragicznego zakończenia w swoich filmach. Przy dramacie Gdzie kończy się ulica udało mu się przekonać szefów Metra, by nakręcić dwa zakończenia — tragiczne i szczęśliwe — oba rozesłać wraz z kopiami, pozostawiając właścicielom kin prawo wyboru w zależności od upodobań lokalnej widowni. Dystrybutorzy twierdzili jednak uparcie, że widzowie zawsze wolą happy end. Toteż zakończenia filmów zaczęły być odtąd poddawane szczególnie arbitralnej superwizji szefów wytwórni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *