Jego przydatność do zadań jakie sobie fotograf stawia. Wprawdzie faktem jest, że więcej dobrych zdjęć robi się drogimi aparatami, ale zdjęcia są dobre nie dlatego, że wykonano je dobrym aparatem lecz dlatego, że wykonał je dobry fotograf. „Kto nie zrobi interesującego zdjęcia tanim aparatem, nie zrobi lepszych nawet takim, o jakim śni po nocach” napisał świetny teoretyk Andreas Feininger. Zaś pewien popularny slogan powiada: ludzie dzielą się na tych, co kolekcjonują coraz droższe aparaty i na tych, co fotografują. Warto też przypomnieć bardzo starą zasadę, która brzmi: jeśli masz ograniczone możliwości finansowe, kup najtańszy aparat ale najdroższy światłomierz. Jak ustosunkować się do coraz bardziej rozpowszechniającej się, niekiedy wręcz natarczywej, automatyzacji aparatów fotograficznych? Wiadomo, że istnieją już aparaty, które mówią. Tak! Oto w chwili gdy fotograf przystępuje do wykonania zdjęcia, ale warunki oświetleniowe są zbyt słabe, z wnętrza kamery dobiega głos: „Użyj lampy błyskowej!”. Cały taki „fotografujący przyrząd” no, bo już nie aparat fotograficzny, jest w istocie komputerem, zasilanym wbudowanymi doń bateriami elektrycznymi, sterującymi: ustaleniem ostrości, otworem przysłony obiektywu, migawką, a więc prawidłowym naświetleniem, uruchomieniem silnika przesuwającego taśmę o następną „klatkę”. Istnieją wbudowane w aparat lampy błyskowe, oceniające samoczynnie odległość do fotografowanego przedmiotu i oświetlające go w sposób właściwy w danym momencie. Istnieją też lampy błyskowe włączające się samoczynnie wobec niewystarczającego oświetlenia naturalnego. Na marginesie naświetlonego negatywu ukazuje się nie tylko (jak dawniej) kolejny numer „klatki”, ale także data wykonania zdjęcia. I tak dalej, i tak dalej.
