Rzeczywistość jest, zwłaszcza w obecnym stadium, d< statecznie prowokująca, żeby ją trzeba było jeszcz prowokować »eksperymentami«. Przeciwnie, te »socjolc giczne eksperymenty«, tak jak je Brecht proponuje prze prowadzać, są zbyteczne i raczej szkodzą akcjom, którt uznać należy za konieczne w interesie walki klasowej” Komentując tę wypowiedź, Gersch słusznie zauważa że Kracauer — tak zazwyczaj precyzyjny i pragmatyczny w swych wywodach — niestety nie wyjaśnił, na czym polegała zbyteczność owych akcji. Zapewne Kracauer zmienił zdanie raz jeszcze rok później – gdy wybiła godzina Hitlera. Największym zaś paradoksem pozostaje, że sfilmowana przez Pabsta Opera za trzy grosze, którą uważamy za jedno z wyróżniających się dzieł postęppwego kina niemieckiego tamtych lat — została bezwzględnie potępiona tylko przez dwóch ludzi: Brechta i Hitlera. Ponieważ kontrakt z wytwórnią przewidywał, iż pisarzowi przysługuje „prawo współdecydowania” przy opracowywaniu scenopisu, Brecht postanowił to prawo wykorzystać jak najbardziej skwapliwie. Zobowiązany do dostarczenia „materiału wyjściowego” autorowi scenopisu (był mm dramaturg z teatru Piscatora – Leo Lania), postanowił materiałem tym uczynić Guz i tym samym postawić Nero-Film przed faktem dokonanym. Przypadkowo (zresztą nie bez winy samego Brechta) firma po zapoznaniu się z częścią materiału zorientowała się w podstępie i zerwała współpracę z Brechtem i Łanią. Jako nowego autora scenopisu zaangażowano Belę Balazsa, który nie bardzo wiedząc, o co Brechtowi chodzi, odegrał w całej sprawie dość niefortunną rolę.
