ChandU twierdzi dalej, że praća w Hollywood musi być dl pisarza z prawdziwego zdarzenia poniżająca, gdyż za kłada się tu z góry, że jest on tylko wynajętym pomagie rem i nawet najwspanialsze osiągnięcia z jego strony przydające walorów atrakcyjności filmowi, zostaną zawsze przypisane producentowi, gwiazdom lub reżyserowi. Zawodowi scenarzyści już się z tym pogodzili i uważają taki stan rzeczy za normalny. W korespondencji Chandlera znaleźć można list do jednego z przyjaciół, opisujący reakcję środowiska filmowego, gdy w „Atlantic Monthly” pisarz opublikował artykuł, w którym bez osłonek napisał, co myśli o Hollywood. Generalną reakcją hollywoodzkich sfer było lodowate milczenie. Tylko poniektórzy dali mu do zrozumienia, że popełnił nietakt. Agent Chandlera twierdził, że niepotrzebnie popsuł sobie stosunki z wytwórniami, a znany scenarzysta-producent Charles Brackett powiedział:
Książki Chandlera nie są na tyle dobre, a jego filmy na tyle złe, aby usprawiedliwić ten artykuł. „Zastanowiłem się przez chwilę, co by to miało znaczyć — pisze Chandler w liście. — Wynikałoby z tego, że jedynym facetem, który może wyrazić swoją opinię o Hollywood, jest ktoś, kto (a) poniósł tam klęskę albo (b) zyskał sławę, ale zupełnie gdzie indziej. Mógłbym odpowiedzieć Brackettowi: – Jeżeli moje książki byłyby gorsze, niż są, to przecież nie zaproszono by mnie do Hollywood, a jeżeli byłyby lepsze, to sam bym tam nie pojechał”.
