Klasycznym przykładem takiego odwetu na Hollywood sq książki „Dzień szarańczy” (1939) Nathanaela Westa . i wspomniany „Ostatni z wielkich” (1941) Fitzgeralda. Poczynając od tych znakomitych, z satyryczną pasją napisanych powieści, w beletrystyce poświęconej Hollywood przewija się stale postać sfrustrowanego pisarza i cynicznych producentów, traktujących sztukę i twórców j wyłącznie jako narzędzia businessu. ] Oto fragment dialogu pomiędzy producentem Stahrem i scenarzystą Boxleyem z „Ostatniego z wielkich” Fitzgeralda: Nie tracę nadziei, że uda się panu przeskoczyć wymagania produkcji dla mas — rzekł Boxley. Niestety — odparł Stahr. – Zawsze będą jakieś przeklęte wymagania. Robimy film o życiu Rubensa – przypuśćmy, że zamawiam u pana portrety kilku takich bogatych bubków, jak Bill Brady i ja, i Gary Cooper, i Marcus, podczas gdy pan pragnie malować Jezusa Chrystusa. Nie czułby się pan ograniczony ył Swej twórczości? Nasze ograniczenie polega na tyrri’i le musimy wyjść od tego, co ludzie znają, lubią, akceptują, i podać tak polukrowane, żeby za każdym razem wydało się nowe. Da nam pan trochę tego lukru” (Warszawa 1966, przeł. Ariadna Demkowska-Bohdziewicz).
