Tymczasem nie tylko oczekiwania hollywoodzkich producentów, ale także wymagania ambitnego kina poczęli spełniać z większym powodzeniem pisarze drugiego czy nawet trzeciego rzutu. Sprawiali wrażenie bardziej elastycznych w poddawaniu się nowemu medium. Czy byli mniej oporni, bardziej pozbawieni skrupułów w uleganiu panującemu systemowi, czy też może podświadomie antycypowali nową erę, nowe formy artystyczne, nowe środki wyrazu? Cytowany już wyżej amerykański krytyk Leslie Fiedler gotów jest na poparcie powyższej tezy przytoczyć niejeden przekonywający przykład. Najbardziej typowym twórcą w tym zakresie wydaje się James M. Cain (ur. 1892) ze swymi niezbyt przecież wybitnymi powieściami „Podwójne ubezpieczenie”, „Mildred Pierce” i „Listonosz dzwoni zawsze dwa razy”, które legły u podstaw znakomitych filmów, zrealizowanych w latach 1944—46. Można uznać go za rodzaj osobowości niezwykle charakterystycznej dla okresu przejściowego pomiędzy erą Guten- bergowską a następną, za twórcę, którego dopiero ostatnio zaczęło się cenić tak, jak na to zasługuje. Fiedler nazywa go niezwykle trafnie „autorem filmów-embrionów, które tylko udają, że są jeszcze powieściami”. Oczywiście, każdy pamięta, że powieść „Listonosz dzwoni zawsze dwa razy” stała się inspiracją dla O pętania Luchino Viscontiego, a więc przyczyniła się w jakimś stopniu do poczęcia neorealizmu.
